Niedawno obchodziliśmy Dzień Babci. Z tej okazji razem z przeworskim muzeum sięgamy do wspomnień Eustachego Sapiehy, wnuka Eleonory Lubomirskiej. Jaką była babcią?
Ze wspomnień Eustachego Sapiehy, syna Teresy Lubomirskiej Sapiehowej, córki Eleonory i Andrzeja: Babiś była bardzo dobra, ale dla siebie i innych ogromnie surowa. Jako wnukowie i wnuczki wszyscy czuliśmy przed nią nie tyle strach, ile ogromny respekt. Wszystko wkoło niej było zawsze uregulowane, każdy ruch, każda czynność miały swój powód i sens. Panna Jarochowska, od lat jej prywatna sekretarka, tak zwana Paninia, była rodzajem cerbera pilnującym, aby każde polecenie czy rozkaz Babiś było natychmiast wykonane. Kiedy znaliśmy ją jako dzieci była już trochę ceremonialna, ale Mama i jej siostry zawsze nam mówiły, że za ich dzieciństwa była bardzo kochającą i czułą matką, i że zesztywnienie przyszło trochę z wiekiem; myśmy jej innej nie znali.
Idąc z parasolką w naszym kierunku, zobaczyła nas z daleka i dała znak, że idzie do nas i żebyśmy nie zrywali się z miejsca. Wstaliśmy jednak, a ona podeszła do nas i objąwszy nas rękami siadła między nami na ławce. Nigdyśmy jej takiej nie widzieli. Zaczęła nam opowiadać wspomnienia sprzed (dla nas) stu lat, ze swojego dzieciństwa, młodości i życia w Przeworsku. Sroga, trochę zimna i sztywna Babiś opowiadała nam, gdzie można było chodzić, gdzie dzikie pszczoły miały gniazda, na które drzewa , gdy nikt nie widział, można było najłatwiej się wdrapać, a w pewnej chwili wzięła nas za ręce i wstała mówiąc: „Chodźcie, coś wam pokażę.” Poszliśmy aleją, gdzie mur skręcał w lewo i biegł już nie gazonem dolnego parku, ale nad jakąś publiczną dróżką. Babiś się rozejrzała i zaciągnęła nas pod jedną z bardzo starych lip, której poskręcane masywne gałęzie zwisały nad dróżką. „To była moja furtka, popatrzcie jak łatwo można się na tę lipę wdrapać: po tamtej gałęzi można bez trudu wejść nad uliczkę, a jeśli ktoś tam stoi i podstawi ci konia, to bez trudu i hałasu jedziesz w pole i nikt nie wie o niczym.” Odprowadziła nas z powrotem do ławki i powiedziała, że musi wracać do domu, ucałowała nas i na odchodnym szepnęła: „Nie musicie się śpieszyć, kolacja jeszcze daleko, a wam tu jest dobrze.” (Tak było. Niedemokratyczne wspomnienia Eustachego Sapiehy, Warszawa 1999)
Muzeum w Przeworsku
Zespół Pałacowo-Parkowy
Fot. Złote wesele Eleonory i Andrzeja Lubomirskich, Przeworsk 1935 r. Według zapisu wspomnień Eustachego Sapiehy, to właśnie w dniu uroczystości 50. rocznicy ślubu Eleonory i Andrzeja, pod wieczór, w górnym parku, miało miejsce zapamiętane przez Eustachego spotkanie z babcią Eleonorą, liczącą sobie wówczas 69 lat.