Zaalarmowane trzy jednostki straży pożarnej jechały na jarosławski dworzec w czwartek, 25 czerwca przed godziną 20. Na szczęscie, na miejscu okazało się, że alarm był fałszywy.
– Informację o pożarze otrzymaliśmy o 19.48. Po przbyciu ratoników okazało się, że w jednym z lokali barowych najprawdopodobniej przypalił się olej. Zadziałały czujki, które są bardzo wrażliwe – informuje bryg. Waldemar Czernysz, rzecznik prasowy Komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Jarosławiu, nadmieniając, że to nie pierwsza tego typu sytuacja. – Najwięcej tego typu zgłoszeń, bo aż 9 razy, było w roku 2017, co było spowodowane świeżym remontem stacji. Tego typu obiekty – dworce, galerie handlowe – są szczególnie narażone na takie sytuacje. Mamy system, który wymaga anulowania alarmu do dwóch minut od wszczęcia, jeśli to się nie zdarzy jedziemy na akcję – dodaje.
Wpływ na pracę strażaków ma też od pewnego czasu sytuacja epidemiologiczna w naszym regionie. – Mieliśmy już zgłoszenia do osób w kwarantannie. Jesteśmy przygotowani na takie wypadki, mamy wszelkie potrzebne wyposażenie, w tym kombinezony ochrony chemicznej, a także odpowiednie procedury postępowania. Przed wyjazdem jednostki jest robiony odpowiedni wywiad o osobach poszkodowanych lub miejscu, do którego jedziemy. Szczególną ostrożnością musimy wykazać się przy wypadkach drogowych, w których nie da się ustalić zagrożenia epidemiologicznego – tłumaczy W. Czernysz.
Sebastian Niemkiewicz