Wybory były, czyli ich nie było, ale skoro mają być nieważne, to były. O ich organizacji decyduje konstytucja, ale nasza jest niezgodna z konstytucją, czyli sama z sobą, więc decyduje partia, Partie są wewnętrznie zgodne, bo pilnują interesu działaczy. Więc wszystko idzie zgodnie z planem, albo się sypie na potęgę. W zasadzie jest dobrze, ale jeszcze nie beznadziejnie.
W zwykłym demokratycznym państwie rządzi parlament, prezydent i rząd. My jesteśmy niezwykli i władzę ma kto inny. W kraju wyróżnionym żyje się lepiej lub gorzej. Wszystko zależy w jakim kierunku poszła niezwykłość. U nas skierowała się w stronę właściwą dla jednych, ale nie do przyjęcia dla drugich. Dlatego jedni mają raj. Inni piekło. Tak być musi, bo wszyscy jesteśmy równi wobec Konstytucji i Boga. Ale skoro ta pierwsza stała się tylko określeniem, a z Boga zrobiliśmy coś na wzór pogotowia ratunkowego, a z wiary ostały się tylko rytuały. To mamy co chcemy.
Jakby nie patrzeć żyjemy w najlepszych czasach, jakie kiedykolwiek istniały. Kiedyś była prawda i fałsz. Teraz się połączyły i mamy dwa w jednym. Czyli to, co dla jednego jest prawdą, dla drugiego jest kłamstwem. Wszystko zależy od punktu odniesienia. Pchła siedząca na głowie psa widzi jak jej żywiciel merda ogonem. Ale pchła ulokowana na końcu ogona zauważa, że to ogon merda psem. I podobnie jest na górze, a na dole też chcą mieć w ten deseń. Bo czas, przestrzeń i ludzkie pojmowanie są względne, a podstawową normą w społeczeństwie jest egoistyczne podejście do wszystkiego. Czyli działamy dla dobra ogółu, a ponieważ jesteśmy częścią społeczności i nie chcemy się rozdrabniać, dbamy tylko o siebie. Życie w grupach daje nam możliwość wykorzystywania innych i dlatego nie lubimy być samotni. I jak do realizacji swoich celów możemy wydać nieswoje pieniądze i jeszcze na tym zarobić, to postępujemy uczciwie. Bo uczciwość też stworzyliśmy względną.
I dzięki tej względności jesteśmy przed i po wyborach. Jedyna pewność to 30 milionów wydrukowanych kart, za które zapłaciliśmy, ale są do niczego niepotrzebne. Wszystkiemu winien jest wirus. Trudno powiedzieć, który drobnoustrój takiego bałaganu narobił. Ale o wirusie trzeba wspominać, bo wszyscy o nim mówią. Słychać narzekania, że robią za mało testów i nie wiadomo kto już ma przeciwciała. Test przeprowadzany na narodzie jest ważniejszy, bo chodzi o jego wolność. Na razie poczynania testujących się sprawdzają. Przeciwciała ledwie żywe.
A skoro jesteśmy przy epidemii, to jarosławanie donoszą, że burmistrz rozdawał różne maseczki i nawet dla kogoś zabrakło. Anonimowo podesłali do gazety jedną z nich, by ją włodarzowi podarować w ich imieniu. Na razie maseczka przechodzi kwarantannę i nie wiemy, czy ją też anonimowo do burmistrza zanosić. Zdalne nauczanie też budzi kontrowersje i mieliśmy donos z Radymna, że lekcji online nie ma. Dyrektor pozwanej szkoły tłumaczył nam, że zdalne nauczanie to różne formy i wszystko jest do sprawdzenia. Z wirusem tak jest, że więcej bałaganu niż realnego podejścia. Kto nie wierzy niech poserfuje. Znajdzie co tylko zechce i na tym rzecz polega, bo im większy rozgardiasz tym łatwiej ludźmi sterować.
Roman Kijanka