Zdezynfekowani uczniowie siedzą z daleka od siebie. Do klasy mogli wejść tylko ci, u których temperatura nie przekroczyła 36,8 stopnia. Cieplejszych trzeba zabrać do domu. Ruszyła szkoła. Pierwszego września lało. Rodzice mokli, bo wpuszczano do budynku tylko uczniów. Wychowanie dziecka niesie mnóstwo problemów. Oczekiwanie w deszczu nie jest największym, więc dali radę. Poradzą sobie też z nauką pływania online.
Władza nauczycieli nie lubi, chociaż życzenia im składa. Pokazała to przy protestach, stosując starą komunistyczną zasadę polegającą na podzieleniu niezadowolonych, a potem wyprowadzeniu ich w pole. Dzisiaj, obojętnie jak ich oceniamy, stanęli przed zadaniem nie do rozwiązania. I na nich spadła cała odpowiedzialność za wynik. Na żadną pomoc liczyć nie mogą, bo góra tylko zaleca, a realizację zleca szkołom i samorządom.
Wszędzie trąbią, że czekamy na sezon grypowy. Wtedy może być znacznie ciekawiej. Na razie wiemy, że ten okres się zbliża. Jak sobie z nim poradzić w dobie covida nie wie nikt. Policja podaje, że w ubiegłą środę było 10 pijanych kierowców. Sanepid, że czwartek nikt z powiatu jarosławskiego nie zaraził się wirusem. Obie informacje są prawdziwe i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Przekazują nam tylko, że wśród zatrzymanych kierowców na Podkarpaciu było tylko 10 z promilami. Biorąc pod uwagę częstotliwość kontroli drogowych, można sądzić, że na dwóch gazach jechało ich co najmniej kilkadziesiąt. Służby sanitarne informują, że nie ma zakażonych wśród przebadanych. Nikt nie zwraca uwagi, że takie badania są traktowane jak dobro narodowe i dzielone skromnie.
Pamiętamy tłumy w przychodniach. W zapełnionej poczekalni była ciężka atmosfera, bo nikt tam nie przyszedł dla rozrywki. Dzisiaj poczekalnie puste. Pacjent załatwiany jest telefonicznie. Dla hipochondryków super rozwiązanie. Wyimaginują sobie chorobę i lekarstwo dostaną. Widocznie tak ma wyglądać opieka lekarska w dobie zagrożenia zdrowia. Można się zastanawiać, dlaczego lekarze, w czasie gdy są bardziej pacjentom potrzebni, zamykają się w gabinetach. Czyżby wybierając zawód, nie wiedzieli z czym się on wiąże. To tak jakby żołnierze pochowali się w krzakach, bo ktoś może ich zaatakować.
Dawno, dawno temu w Polsce rządziła jedna partia. Miała przy sobie jeszcze dwa satelitarne ugrupowania i jednego zagranicznego przyjaciela. Wtedy było źle, a Polak Polaka wykorzystywał. Dzisiaj jest niby odwrotnie, a w zasadzie tak samo i jest dobrze. Kiedyś oszukiwali, wmawiając iż rozwijamy się tak szybko, że niedługo nikt nam do pięt nie sięgnie. Dziś przekaz jest taki sam i zapewnienie, że o oszukiwaniu nawet myśleć nie można. Czasem tylko ktoś się wyrwie. Coś podliczy. Wyciągnie wnioski, jak chociażby to, że w drugim kwartale tego roku nasza gospodarka odnotowała największy spadek od czasu stanu wojennego. Takiego się uciszy, a winę zwali na koronawirusa, bo on się nie broni.
Brakuje nam normalności i zwykłej pokory polegającej na tym, że każdy z nas wie, na co go stać. Nie czuje się ani mniejszym, ani większym niż jest i wedle tego żyje. Chcemy być znacznie wyżej, niż potrafimy na to zapracować i wychodzi, że najlepiej nam się sprawdza świętowanie klęsk.
Roman Kijanka