– Zamurowało mnie, gdy weterynarz powiedział, że mój kot nosi w sobie trzy pociski pochodzące najpewniej z wiatrówki – wspomina pani Elżbieta z Jarosławia. O postrzeleniu kota dowiedziała się przy okazji zabiegu na zwierzęciu. Czworonóg musiał być uśpiony i poddany prześwietleniu rentgenowskiemu. Zdjęcie pokazało, że kot o imieniu Gustaw był kiedyś celem dla kogoś, komu cierpienie zwierząt przynosi radość.
– Lekarz weterynarii określił, że jeden ze śrutów utknął w okolicy żuchwy. Drugi w płucach, a trzeci w okolicy serca. Pierwszy udało się usunąć. Dwa pozostały. Nie można było ich wyjąć, bo już wrosły w tkanki – opowiada właścicielka. Trudno powiedzieć kiedy kot został postrzelony i czy był to pojedynczy atak, czy też celowano do niego kilkakrotnie. Kobieta przypomina sobie, że kot wrócił ze spaceru z niedużą raną i przez kilka dni chorował. – Myślałam, że to drobne skaleczenie, ale weterynarz powiedział, że to była rana postrzałowa. Ten śrut udało się później usunąć. Nie mam pojęcia kiedy postrzelono go powtórnie. Gustaw ma już swój wiek. Mogło się to stać w każdym czasie – wspomina pani Elżbieta.
Zranienie kota tylko dla zabawy jest dla niej postępowaniem niegodnym człowieka, jednak nie zgłosiła sprawy na policję tłumacząc, że nie może określić ani daty ani miejsca, w którym się to zdarzyło. Badanie, liczącego sobie ponad 15 lat, Gustawa wykazało, że pozostawione w jego ciele śruty nie stanowią bezpośredniego zagrożenia życia. Natomiast w czasie postrzelenia kot cudem uszedł śmierci. Jeden śrut zatrzymał się w tkance płucnej. Drugi tuż obok serca. Brakowało milimetrów i kot zostałby trafiony śmiertelnie.
Pani Elżbieta przypomina sobie, jak kiedyś policjanci poszukiwali strzelającego do kotów w okolicy ul. Sandomierskiej. – Chodzili. Przepytywali mieszkańców. Wtedy było to dla mnie dziwne. Wydawało mi się, ze nikt o zdrowych zmysłach takich rzeczy nie robi. Teraz przekonałam się na sobie, że jednak są tacy, którym to sprawia przyjemność – mówi.
Postrzelenia zwierząt z wiatrówek zdarzają się dość często. Od kilku lat są szczególnie piętnowane w mediach, a sądy coraz częściej wymierzają surowe kary.
Ustawy o ochronie zwierząt za znęcanie się nad zwierzętami przewiduje karę do 3 lat pozbawienia wolności. Jeśli ktoś potraktował zwierzę ze szczególnym okrucieństwem wtedy podlega karze od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Pod pojęciem znęcania należy rozumieć m.in. zadawanie im bólu lub innego cierpienia albo świadome dopuszczanie do tego.
W październiku ubiegłego roku pisaliśmy o 36-letnim mężczyźnie, który w brutalny sposób zamordował małego kotka. Niedługo po zdarzeniu sprawca trafił do tymczasowego aresztu.
Strzelającemu do kota pani Elżbiety się upiekło, jednak wielu postępujących podobnie trafia przed oblicze sądu. Kobieta nie może zrozumieć, czym są powodowani ludzie, którzy brutalnie postępują z małymi i bezbronnymi wobec nich zwierzętami.
erka