Szok i niepewność to pierwsze emocje, których doświadczyła pani Agnieszka w momencie, gdy dowiedziała się o pozytywnym wyniku testu na Covid-19 parę miesięcy temu.
Jakie objawy odczuwała pani przed zrobieniem testu?
– Objawy miałam typowe dla przeziębienia, ale dla pewności zdecydowałam się zrobić test w szpitalu. Gdy okazało się, że wynik jest pozytywny, przeżyłam szok. Co będzie dalej, czy będą powikłania, jak zorganizować sobie teraz życie… Nikt nie miał wiedzy na ten temat i nie mógł mi poradzić.
Jak zmieniło się życie rodzinne w domu?
– Kontakty drastycznie się ograniczyły. Korzystałam z jednej łazienki, a reszta rodziny z drugiej. Chodziłam też w rękawiczkach i maseczce, nakłaniałam też resztę domowników na maseczki. Rozmawialiśmy z dużej odległości. Trudne było to emocjonalnie, zwłaszcza dla dzieci. Najgorszy był strach o bliskich. Nie czułam się źle, przeszłam wszystko łagodnie, ale niepewność i niepokój bardzo dawały się we znaki. Tak naprawdę, nikt nie wiedział co będzie dalej. Moja rodzina też bardzo to przeżyła; nie dość, że bali się o swoje zdrowie i ciężko przeżywali oczekiwanie na wyniki swoich testów, to jeszcze martwili się jak u mnie będzie wyglądał przebieg choroby i czy nie wyląduję w szpitalu. To było przerażające.
Poczułam także odrzucenie ze strony innych ludzi, stosunek do mojej osoby się zmienił. Sąsiedzi się zwyczajnie bali. Świadomość tego nieznanego najbardziej niszczy psychikę, a strach jeszcze potęguje niepewność i łatwo się załamać.
Jak wyglądała pani walka z wirusem?
– Nie potrzebowałam opieki lekarskiej, sanepid zalecił mi siedzenie w domu. Wychodziłam dużo przed dom, trudno było mi usiedzieć na miejscu, a do tego sądziłam, że lepiej będzie dla rodziny, jeśli będę jak najmniej spędzać czasu w domu. Spacerowałam sobie na podwórku i się zwyczajnie dotleniałam, a oprócz tego bardzo dużo piłam, pomimo że nie czułam smaku.
Cały okres mojej kwarantanny trwał ok. trzy tygodnie, ale jeszcze długo po tym trudno było mi wrócić do normalnego życia. Po zakupy wysyłałam dzieci i raczej stroniłam od ludzi, z jednej strony odczuwałam pewien strach przed moją osobą, a z drugiej strony sama nie czułam się pewnie i miałam „blokadę”.
Co można powiedzieć innym z perspektywy pani doświadczeń?
– Nie mamy innego wyjścia, jak tylko przyzwyczaić się, że wirus jest i przez jakiś czas będzie nas zarażał. Musimy rozsądnie do tego podejść, bo strach jest najgorszym wrogiem, gorszym nawet niż sam wirus. Ciężko powiedzieć jak każdy z nas to może przejść, ponieważ sytuacja jest bardzo indywidualna, ważne, by dbać o swoją odporność, wysypiać się i mieć dobre samopoczucie. To jest banalne, ale bardzo pomaga. Musimy zdać sobie sprawę, że to my sami musimy o siebie i swoje zdrowie zadbać, a nie czekać, aż zrobi to ktoś inny.
Dane rozmówczyni do wiadomości redakcji.
Sebastian Niemkiewicz