Kto ostatnio nie jechał drogą krajową 77 przez Pełkinie, może się nieźle zdziwić. Trwa tam przebudowa kolejnego odcinka drogi, w ramach której powstaje tam m.in. rondo.
Na razie jest go pół i w jedną stronę można jechać dosłownie jak na jednym z odcinków telewizyjnego programu „Nauka jazdy”-„na rondzie w lewo”. Oby to kierowcom nie weszło w krew i tak nie zostało, bo jak pokazuje rzeczywistość, nie do końca potrafimy po rondach jeździć. Pokazuje to przykład rond przed mostem na Sanie, które potrafią się skutecznie zablokować, zwłaszcza w piątkowe popołudnia. Brak sygnalizacji manewru, czy umiejętności wjazdu na to skrzyżowanie, to tylko niektóre z grzechów kierowców. Nowością jest rondo nazwane imieniem profesora Haftka, zlokalizowane przy zbiegu ulic Lubelskiej, Grunwaldzkiej i placu Mickiewicza. Zaplanowano na nim dodatkowy pas zjazdowy w stronę ul. Lubelskiej. Niestety, jak pokazuje doświadczenie, większość z nas nie wie, do czego owy pas służy. Do zjazdu nie jest wykorzystywany, a jeśli nawet ktoś się na nim znajdzie, to może ryzykować „dzwona” z kimś, kto zjeżdża z wewnętrznego. I jeszcze bywa wielce zdziwiony. Parkujące na tym pasie samochody, co gorsza, też były widziane w tym miejscu. Strach myśleć, co byłoby gdyby w mieście pojawiło się rondo dwupasmowe lub typowo turbinowe. Nie dorośliśmy do tego typu rozwiązań drogowych?
W ostatnim czasie na stronie jednego z samorządów pojawiła się informacja z zapytaniem w tytule, czy gmina stała się „niegodna powiatowych nożyczek”? Chodziło o zaproszenie na oddanie do użytku odcinka drogi, na którym widniała data o dwa dni późniejsza, niż impreza faktycznie się odbyła. Poszkodowany samorząd poczuł się pominięty i uznał to za celowe działanie. Osoba odpowiedzialna za stronę internetową gminy postanowiła ten fakt opisać na swoim portalu, swoją drogą, nagradzanym swego czasu jako najlepszą samorządową stronę internetową. Nie wchodząc w intencje rządzących i nie tropiąc, kto w tym miejscu popełnił błąd i na ile było to celowe, takie sytuacje wywołują wewnętrzny zgrzyt. Strony internetowe samorządów służą do przekazywania informacji, komunikatów, sukcesów gminy (bo porażkami mało kto się chwali). Czy to rzeczywiście adekwatne miejsce do załatwiania tego typu spraw? Nieco zalatuje to piaskownicą i dziecięcymi skargami do mamy, by stanęła w naszej obronie. Jeden przykład takiej publicznej konwersacji mieliśmy już przy okazji oddania do użytku miejsca stacjonowania karetki w Sieniawie. Czy rzeczywiście jest to coś, czego oczekują mieszkańcy, a za jakiś czas – wyborcy?
Dominika Prokuska