Jest taka tradycja w Przeworsku, że w Wielki Czwartek ulicami miasta chodzą bębniarze i głośno bębnią. Co roku Henryk Pelc, jak i inni mieszkańcy czeka na ich wizytę. Tradycję tę opisał również w jednej ze swoich książek. Jej początki związane są z czasami, gdy dzikie hordy tatarskie najeżdżały te tereny.
W Wielki Czwartek w całym mieście jest głośno za sprawą miejscowych bębniarzy. To wielowiekowa tradycja. A jak to się zaczęło? Jeden z przekazów mówi, że Tatarzy podchodzili pod Przeworsk i będący na straży mieszczanin zauważył to. Trzeba było szybko zorganizować się do obrony. Zobaczył bęben, zaczął w niego bić i wołać, że wróg się zbliża. Mieszkańcy szybko się zebrali i obronili miasto. Od tamtej pory w Wielki Czwartek słychać bicie bębna.
Bębniarze – ludzie nietuzinkowi
Przez stulecia wielu było bębniarzy. Jednym z najbardziej znanych w ubiegłym wieku był Julian Niedziocha. – Julian był osobą bardzo charakterystyczną, lubianą przez wszystkich. Pamiętam, że zawsze ubrany był w swój czarny kominiarski strój i obwieszony oprzyrządowaniem do czyszczenia kominów. Poprzez umorusanie sadzą dzieciom kojarzył się z „wesołym diabłem”. Był człowiekiem bardzo radosnym, z wielkim poczuciem humoru. Przez wiele lat w Wielki Czwartek chodził ubrany w strażacki mundur galowy ulicami waląc w bęben. najpierw sam potem jeszcze w towarzystwie strażaka. Innym długoletnim kontynuatorem tej tradycji był Tadeusz Sekreta. Nazywany „Badylem”. Teraz Andrzej Olchowy chodzi po mieście z kolegą i kontynuuje naszą przeworską tradycję. Jest osobą również bardzo charakterystyczną. Ma wielkie wąsy. Jest miło usposobionym i pogadanym człowiekiem – opowiada Henryk Pelc, mieszkaniec Przeworska. Tradycja ta tak go ujęła że napisał o niej w swojej książce „Przeworskie hipogeum”.
Chodzą i bębnią
Przeworscy bębniarze od kilkuset lat „hałasują” w dzień Wielkiego Czwartku. Mają opracowaną swoją marszrutę. Obchodząc ulice Przeworska często zapraszani są do domów przez mieszczan. – Zawsze jakiś poczęstunek się znajdzie. Gdy Andrzej przechodzi ulicą bębniąc, podchodzi pod moje okno i głośno wali w wielki bęben. Zapraszam go oczywiście na herbatkę. Inni też tak robią. To taki sympatyczny zwyczaj. Oprócz bicia w bębny praktycznie w każdej dzielnicy było przed laty strzelanie z karbitówek. Teraz czasem się odbywa. To jednak było w Niedzielę Wielkanocną. Po wojnie pamiętam było to masowe. Każdy strzelał z czego tam miał możliwość. Teraz odbywa sie to w małej skali, ale na szczęście bębniarze kultywują piękną tradycję. Chodzą i bębnią, aż miło. Wielki Czwartek w mieście jest wyjątkowy – mówi Pan Henryk.
Tradycja ta utrzymuje się w Przeworsku od kilku wieków. Przypomina o niełatwej historii miasta, które obroniło się przed najazdem Tararów. Z pewnością czyni okres Wielkanocny barwniejszym.
Marcin Sobczak