W zeszłym roku wypadła 100 rocznica urodzin ks. Bronisława Fili. Wielki duchowny był zarzewiem wielu parafii w naszym mieście i okolicach. Wciąż się go pamięta i ciepło wspomina, a dokonania wielkiego proboszcza kolegiaty są do dziś widoczne w życiu parafii.
-Idąc za wezwaniem łaski Bożej wybieram stan duchowny tylko dlatego, by służyć Panu Bogu w wyższej doskonałości i przyczyniać się do rozszerzania Jego chwały przez pracę nad zbawieniem dusz – tak ks. Bronisław Fila wpisał w kwestionariuszu przed swoimi święceniami. Jego życiorys łączy się z Jarosławiem w jubileuszowym roku Chrztu Polski, w 1966, kiedy objął probostwo w parafii Bożego Ciała obejmującej wówczas cały rejon Jarosławia. Jednym z najważniejszych wydarzeń podczas jego posługi była peregrynacja symboli Matki Bożej Jasnogórskiej, w których uczestniczył prymas Stefan Wyszyński i kardynał Karol Wojtyła. Ks. Bronisław Fila był kapłanem niezwykłym, złożonym i wyjątkowym dla otoczenia.
Proboszcz ministrantów
–Ksiądz Fila miał wileką charyzmę, którą nas wszystkich zarażał. Na święta było nas zawsze 100 – 120. Być wtedy ministrantem to był zaszczyt. Była nawet między nami mocna rywalizacja, kto będzie bliżej księdza, kto będzie pomagał przy komunii… teraz to już nie jest to samo – mówi Piotr Balicki, prokurator w stanie spoczynku, który służył do mszy za czasów ks. Bronisława Fili. –Pamiętam taki incydent, ks. Fila podawał Komunię Św., a ja trzymałem tackę. Było to przy bocznym ołtarzu Michała Archanioła, stałem chyba zbyt blisko świecy i zacząłem się palić, ale w ogóle tego nie czułem i nie zauważyłem. Ksiądz Fila jak to zobaczył momentalnie odstawił kielich z Komunią i własnymi rękami mnie gasił. Poparzył się przy tym, więc było naprawdę poważnie – wspomina.
Ksiądz budowniczy i organizator
Parafia Bożego Ciała dała początek wszystkim jarosławskim parafiom właśnie za czasów ks. Fili. Do tego bardzo dużo pracy wkładał w funkcjonowanie kolegiaty i remonty. –Ksiądz miał wielu pomocników wśród starszych ministrantów, ale także i ich rodziców. Potrafił przekonać do swojej wizji. Ludzie przychodzili i pomagali przy remontach i budowach z uśmiechem na ustach. Widać było, że wspólnota działa i stara się, żeby wspólnymi siłami budować i dbać o tą parafię. Ks. Fila był zawsze bardzo miły dla wszystkich, miał rodzinę w Stanach i często dawał dzieciom jakieś słodycze, które tu były nieosiągalne. Mnie dał na zakończenie ministrantury wydanie Pana Tadeusza z dedykacją i podziękowaniami – wspomina były ministrant. –Ks. Fila wkładał w parafię mnóstwo własnych środków, pomagała mu w tym też rodzina w Ameryce. Potrafił zjednoczyć ludzi. Był też bardzo skromnym człowiekiem, kilka razy zauważyłem, że jego sutanna była w kilku miejscach zacerowana – dodaje.
Charyzmatyczny kapłan
– Jego kazania zawsze robiły wrażenie. Można by powiedzieć, że grzmiał z ambony, ale w taki łagodny sposób, ludzie słuchali go z wielką uwagą – wspomina Piotr Balicki. –A ludzi na jego kazaniach było mnóstwo, na pasterkę było trudno się dostać do kościoła, bo od wpół do 11 już nie było miejsc. Nie czytał nigdy z kartki, ale potrafił powiedzieć od serca, od siebie w taki sposób, że człowieka ruszało w środku – mówi. Charyzma byłego proboszcza przejawiała się w wielu inicjatywach, które i dziś są kontynuowanie. -Wiele rzeczy, które zrobił ks. Fila w kościele my robimy dziś i kontynuujemy jego dzieło. Na przykład posadzka, polichromia, dach były robione jeszcze 50 lat temu i teraz też wymagają odpowiedniego nakładu pracy. Wciąż modlimy się nowenną do Matki Bożej, choć dopasowaliśmy ją do obrazu Królowej Rodzin, przed którym się odbywa. To właśnie ks. Fila odkrył wielką wartość historyczną, arytystyczną i kultową tego wizerunku Matki Bożej, przekazał do renowacji i na pięciolecie peregrynacji przeniósł ten obraz z bocznej nawy do głównego ołtarza w 1976. Dzięki temu mogliśmy doprowadzić do koronacji obrazu. Kontynuujemy też nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego w każdy poniedziałek, które zapoczątkował właśnie ks. Bronisław – mówi ks. prał. Marian Bocho, dzisiejszy proboszcz parafii Bożego Ciała. – Pamiętam ten moment, kiedy dowiedziałem się o śmierci ks. Fili. Byłem wtedy wikariuszem w parafii Królowej Polski, był to naprawdę wielki szok dla mnie – wspomina.
Przypominając sobie postać wielkiego duchownego warto zastanowić się co takiego wydarzyło się, że dziś nie tylko brakuje ministrantów, ale i wiernych w kościele ubywa. Nawet ministranci ks. Fili, którzy kiedyś regularnie zbierali się w wielkim gronie, zjeżdżają się w coraz mniejszej liczbie, a na ostatnim spotkaniu było ich zaledwie kilku. Przeżyliśmy pandemię, teraz niedaleko naszych granic trwa wojna. Czy wciąż czujemy się tak pewnie i bezpiecznie, że trwoga nie popchnęła nas jeszcze z powrotem do Boga?
Sebastian Niemkiewicz