Kolejna zmiana czasu z letniego na zimowy za nami, choć każda z poprzednich miała być ponoć już tą ostatnią. Przeciwników jest wielu. Widzą zgubne skutki dla naszego organizmu i bałagan organizacyjny (choćby związany z transportem). Przytaczają argumenty, że dziś na ekonomię i tak nie ma to dużego wpływu, bo pracujemy w różnych godzinach, a nie tylko gdy jest jasno. Wycofania ze zmiany czasu niby chcemy, ale jakoś jednak brakuje determinacji, by do niej doprowadzić.
Koniec października to też przygotowania do Wszystkich Świętych, pęd za kwiatami i zniczami z wiadrami i środkami czystości pod pachą. Na zadumę czas przyjdzie później. Tego roku za akcesoria dekoracyjne na cmentarz zapłacimy więcej. Przestaje to już jednak kogokolwiek dziwić, bo drogie jest i paliwo i chleb, to czemu znicze mają być wyjątkiem? Najwyżej zamiast pięciu kupi się w tym roku dwa. Może nie każdy będzie zadowolony, bo są i tacy, co lubią raz w roku pokazać się i uderować groby bliskich za setki złotych, mimo że nie do końca ich na to w danym momencie stać. Widać, że i sprzedawcy są ostrożniejsi, nie tylko ze względu na inflację i wysokie ceny. Pamiętny 1 listopada z czasów pandemii nauczył ich, że mogą zostać z niesprzedanym towarem, wszystkiego jest więc jakby mniej.
Od kilku lat coraz intensywniej bombarduje nas święto Halloween. Pojawiają się ozdoby, przebrania, a dla starszych imprezy tematyczne, których motywami przewodnimi są śmierć, zombie i flaki na wierzchu. Może nie jest u nas jeszcze zbyt powszechne odwiedzanie sąsiadów przez dzieci, wykrzykujące słowa „cukierek albo psikus”, ale wygląda na to że święto się u nas przyjęło – mimo wyraźnych sprzeciwów Kościoła, który uważa je za kult szatana i brak szacunku dla zmarłych. Jako alternatywy Halloween organizowane są więc Bale Wszystkich Świętych oraz tzw. Chrystoteki, podczas których można nie tylko potańczyć, ale i wyspowiadać się. A wbrew pozorom Halloween nie jest nowym świętem wymyślonym na potrzeby handlowe. Obchodzono je już ok. 2 tys. lat temu. Wówczas wierzono, że to dzień w którym zaciera się granica pomiędzy światami żywych i umarłych. Podobnie zresztą jak podczas dobrze nam znanego obrzędu „Dziadów”, opisanego przez Mickiewicza w omawianej do dziś w szkołach lekturze. Sam lampion z dyni miał z kolei za zadanie chronić domostwo przed złymi duchami. Dziś wszystko spłycono i naciągnięto na własne potrzeby, co być może stało się powodem obaw, że może to mieć szkodliwy wpływ, zwłaszcza na najmłodszych.
Stoimy w rozkroku. I chcemy, i boimy się jednocześnie. Nowość wywołuje zainteresowanie, tradycja sprawia, że nasze życie ma swoje dobrze nam znane, bezpieczne ramy. Z każej strony słyszymy głosy innych, którzy wiedzą lepiej, jaka jest właściwa droga dla nas. Ale mamy też własny rozum i wolną wolę, po to, by z nich korzystać.
Dominika Prokuska