Przykładem, że wyznanie miłości można tak ukryć w kartce pocztowej, że odczyta je tylko adresatka, a dla całej reszty przesyłka będzie tylko zwykła pocztówką jest eksponat znajdujący się Muzeum Kamienica Orsettich w Jarosławiu. Kartka pochodzi z początku ubiegłego wieku. Wyznania w schowanym w niej liście miłosnym były prawdziwe, bo zakończyły się ślubem. Niezwykłą pocztówkę ofiarowała jarosławskiemu muzeum córka korespondującej przed ponad wiekiem pary.
– Na pierwszy rzut oka, to zwykła pocztówka, nie różniąca się niczym od innych kart z początku XX wieku. Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej, to odkryjemy, że niepozorny kartonik skrywa w sobie niezwykłą tajemnicę i być może najpiękniejszy list miłosny, jaki zobaczycie w te Walentynki – tłumaczy Elżbieta Sieradzka z jarosławskiego muzeum.
Pocztówka została wysłana z Przemyśla do Jarosławia 24 listopada 1909 roku. Na awersie karty jest ujęty w ozdobną ramkę rysunek wiejskiej drewnianej chaty. Na drugiej stronie starannie wykaligrafowano zdawkową wiadomość „Dziękuję ślicznie za życzenia oraz zasyłam serdeczne pozdrowienie”, skierowaną do „Wielmożnej Janiny Partykówny”, zamieszkałej na przedmieściach Jarosławia, w okolicy nazywanej „Pasieką”.
– Ta dość konwencjonalna formułka niewiele ma wspólnego z tym, co tajemniczy „JG” naprawdę chciał przekazać pannie Janinie. Właściwa treść karty jest ukryta pod znaczkiem pocztowym, naklejonym w prawym górnym rogu kartonika. Po odsunięciu znaczka ukazują się drobne litery, układające się już w zupełnie inną wiadomość. „Po raz pierwszy w seminarium [chodzi o seminarium nauczycielskie]! 10 godz. wieczór siedzę sam jeden. Tak cicho! Och jakie błogie marzenia, niestety smutne. Boś i Ty smutna” – opisuje E. Sieradzka. – Ale to nie wszystko. Jeśli przyjrzymy się bliżej, zauważymy delikatne nacięcie papieru mniej więcej w połowie notki ukrytej pod znaczkiem. Po obu stronach linii widać kolejne rozcięcia, biegnące równolegle do siebie wzdłuż dłuższej osi karty, mniej więcej do 1/3 jej szerokości. Nacięcia tworzą jakby szufladkę, niewidoczną od frontu pocztówki, która została sklejona z dwóch osobnych kartoników. W tej skrytce, delikatnie wyciętej w tylnej warstwie karty pocztowej, ukryto liścik napisany na niewielkim prostokątnym kawałku różowego papieru. Obie strony karteczki są starannie wypełnione małymi, ale czytelnymi literami. W liście Janek (inicjały JG) wyznaje miłość do „swojej najdroższej Janeczki” i prosi o jak najszybszą odpowiedź na jego oświadczyny – dodaje .
Na początku XX wieku karty pocztowe przeżywały okres swojej największej popularności. W okresie, kiedy telefony można było spotkać tylko na poczcie i w niektórych urzędach, trudno było o szybszą i tańszą metodę przekazywania wiadomości na odległość. Pomimo dużych zasług w ułatwieniu komunikacji, pocztówki miały jedną istotną wadę. Listonosz lub inne osoby postronne mogły łatwo przeczytać treść zapisaną na odwrocie kartonika. Z tego względu, jeśli ktoś chciał przesłać notatkę przeznaczoną tylko dla jednych oczu, musiał się trochę bardziej postarać. Janek, wysyłający ponad wiek temu wyznanie miłości, wykazał się sprytem i nieszablonowym podejściem, a cała historia skończyła się dobrze.
– Jest nam bardzo miło potwierdzić, że panna Janina powiedziała „tak”. Ślub pary odbył się w jeszcze 1909 lub 1910 roku. A niezwykła pocztówka została ofiarowana do zbiorów jarosławskiego muzeum przez córkę Janiny i Janka 80 lat później. Tak więc jeśli komuś z ta opowieść wydała się podobna do historii ich pra – lub prapradziadków, to prawdopodobnie to nie jest przypadek – podsumowuje E Sieradzka.
erka/Muzeum Jarosław