W ubiegły czwartek podczas sesji Rady Gminy Wiązownica wójt Marian Ryznar poinformował zebranych o rezygnacji z funkcji. Swoją decyzję uzasadniał zmęczeniem. Mówił, że chce być bliżej rodziny. Nadmienił też o innych powodach zrzeczenia się mandatu. Zapewnił, że jego decyzja jest przemyślana, ostateczna i nieodwołalna.
O dobrej współpracy mówił Krzysztof Socała, przewodniczący rady gminy odbierając rezygnację od M. Ryznara. Wyraził też nadzieję, że wójt jeszcze przemyśli decyzję i zmieni zdanie. Radni w ciszy przyjęli informację. Za to przyglądający się sesji Albert D., który jest stroną w toczących się przeciw wójtowi postępowaniach sądowych cieszył się ostentacyjnie, komentując że wójtowi zależy na odprawie. Jego zachowanie było powodem uwag i próśb o spokój ze strony przewodniczącego rady.
Informacja o rezygnacji wójta Wiązownicy wywołała sporo komentarzy. Większość z nich miała pozytywny wydźwięk dla ustępującego M. Ryznara. – Z systemem nie wygra, zjedli chłopa – pisał internauta. – Oj jakby każdy wójt był tak honorowy to w połowie gmin nie byłoby wójtów – komentował inny. – Szkoda, bo w końcu coś się zmieniło na dobre w tej gminie – dopowiadała kolejna osoba. – Nie miałam wiele styczności z panem wójtem ale wiem jedno długo gmina Wiązownica nie będzie mieć takiego gospodarza … szacun za wszystko co zrobił dla tej gminy – oceniała internautka. – Dla Radawy zrobił bardzo dużo. Komuś zależy na tym żeby zniszczyć wszystko i sprzedać zalew prywatne w ręce – podejrzewała inna. Można było znaleźć także negatywne komentarze. – Bardzo dobrze. Marianku w…j do chlewika – pisał internauta cieszący się z rezygnacji.
Czy tylko zmęczenie?
Ryznar opuści gabinet wójta 30 września. Zwracając się do radnych, a za ich pośrednictwem do mieszkańców gminy, którą kierował od 2006 r. podkreślał, że jest bardzo zmęczony. Nie chodziło mu o pracę na rzecz społeczności. Z wypowiedzi wynikało, że powodem były zakulisowe gierki prowadzące do lokalnych rozgrywek, a uderzające bezpośrednio w gminę. Ustępujący wójt tłumacząc radnym powody podjęcia tak daleko idącej decyzji zwracał głownie uwagę na osobiste motywy. Nie brakło jednak odniesień do sytuacji okołopolitycznej, jaka wytworzyła się wokół wiązownickiego samorządu. – Moja decyzja wynika także z dbałości o dobro gminy. Związałem się z nią. Z ludźmi. Zależy mi na tym, by się rozwijała. Nie chcę być balastem – mówił. Wspominał o pozostających bez echa wnioskach na dofinansowania, o staraniach samorządu ucinanych ze względów niekoniecznie merytorycznych. Mówił, że odbiera siebie jako sól w oku wielu osób, a takie podejście przekłada się na gminę i jej mieszkańców. – Moje siły słabną. Oddaliłem się od rodziny – mówił M. Ryznar. Z jego wypowiedzi można było wywnioskować, że w co najmniej dziwnej sytuacji politycznej towarzyszącej gminie, w walce z interesami godzącymi w jej rozwój oraz w dążeniu by sprawy lokalnego społeczeństwa były stawiane przed jednostkowym biznesem doszło do momentu, że zabrakło mu sił. Przyszedł też czas na zmianę wartości.
Urzędujący jeszcze wójt Wiązownicy nie ukrywa, że toczące się od 2016 r. postępowanie, w którym odpowiada za pobicie i uszkodzenie telefonu mieszkańcowi gminy też miało wpływ na jego kondycję psychiczną. W sierpniu ub. r. zapadł nieprawomocny wyrok w tej sprawie. Wójt został uznany za winnego. Sąd ukarał go grzywną w wysokości 3 tys. zł i pokryciem kosztów uszkodzonego telefonu. Od decyzji odwołały się obie strony. Postępowanie apelacyjne prowadzi Sąd Okręgowy w Przemyślu.
Ile będę się szarpał?
Udało się nam porozmawiać z M. Ryznarem dzień po złożeniu rezygnacji. Przyznał, że już brakuje mu sił oraz, że najwyższy czas na rodzinę.
Okres pandemii. Znajomi, których zabrała. Pozostający w pamięci obraz samotnej kobiety, której w ciągu roku zmarł mąż i dwóch synów. Złamane życie mimo dobrej sytuacji materialnej. Homilia z ostatniej niedzieli mówiąca o pysze, zadufaniu i słuchający ją wierni, z których część i tak na pierwszym planie stawia zysk. Radawa. Tu pogrywa się ostro. Kolejna blokada uruchomienia zalewu. Wiadomo kto za tym stoi. Kolejny problem i rozgrywki prowadzone niby dla dobra mieszkańców. Następny i albo jesteś z nami, albo cię skończymy. To skrót z dość długiej rozmowy. Pokazany przez wójta obraz pozwala zrozumieć dlaczego zdecydował o rzuceniu tego wszystkiego. Chce być bliżej rodziny. Ma też inne plany. Zapowiada jednak, że nie wie, czy sił starczy. Ma zamiar zająć się gospodarstwem. Być bliżej z najbliższymi, bo do tej pory żyli razem, ale trudno było znaleźć czas na bycie razem. M. Ryznar jest z wykształcenia prawnikiem. Niedawno skończył studia doktoranckie. Może znajdzie czas na obronę tytułu.
Co zostawia?
Ustępujący wójt zapewnia, że gmina jest w dobrej sytuacji. – Ma atuty, by się rozwijać. Są tereny inwestycyjne, a zadłużenie można spłacić w ciągu dwóch lat podnosząc podatki do poziomu obowiązującego w innych samorządach. Wyszliśmy z zaściankowości. Naszym wspólnym sukcesem są zmiany w świadomości mieszkańców. Wyszliśmy z głupich wojenek. Mentalnie tworzymy całość. To ważne. Staliśmy się rozpoznawalni. Widać coraz większe zainteresowanie. Jest potencjał – zapewnia M. Ryznar. Ustępuje m.in. dlatego, by te możliwości można było wykorzystać, ponieważ odniósł wrażenie, że to on stoi na przeszkodzie. – Nie zmarnowałem czasu. Ostatnie dwa lat były wprawdzie okresem spowolnienia, ale wystąpiło to nie tylko u nas – podsumowuje.
Rozwój z wojenką w tle
Ryznar przyszedł do gm. Wiązownica 15 lat temu i mimo szeroko zakrojonych kampanii wyborczych obijających się nawet o sądy, mieszkańcy stawiali na niego, chociaż zdarzało się, że jego decyzje budziły kontrowersje. On sam dość często działał niestandardowo. Mimo tego przekonywał ludzi. Gmina szczyciła się niskimi podatkami, a Radawa stała się rzeczywistym ośrodkiem wypoczynkowym. Zaczęła być marką kojarzoną z rekreacją. W tej gminie coś się działo, ale też zawsze trwała jakaś wojenka. Powód był taki sam, jak w innych tego typu rozgrywkach. Efekt też. Dzięki konfliktom gmina i jej mieszkańcy wiele stracili.
erka