Syty głodnego nie zrozumie, a bogaty biednego. W jarosławskim ośrodku pomocy społecznej zarabiają tyle, że umrzeć ciężko, a żyć jeszcze trudniej. Burmistrz nie wyraża zgody na podwyżki mimo tego, że pieniądze są. Możliwe, że wychodzi z założenia, iż pracownik niemogący końca z końcem związać najlepiej zrozumie rodziny w trudnej sytuacji materialnej. Może też nie chce ich wyróżniać zarobkami wykraczającymi poza średnie dochody w mieście. Jeśli tak to pozostaje kwestia, dlaczego sam bierze znacznie więcej. Czyżby nie czuł się jarosławianinem również w sensie finansowym?
Rolnicy mają powoli dość i jadą z obornikiem w Polskę. Jednego z naszych posłów gnojem nie poczęstowali, ale za to okrzyknęli zdrajcą wsi. To mocne oskarżenie. Ciekawe czy inni parlamentarzyści z naszego regionu są w grupie zdrajców, czy przyjaciół polskiej ziemi? Natomiast rolnicy niech postępują według zasady, umiesz liczyć – licz na siebie, a nie pokładają nadzieje w ładnie mówiących i obiecujących gruszki na wierzbie. Wtedy nikt ich nie zdradzi. Z drugiej strony dążenia do zaorania wsi to normalny proces agrotechniczny nasilający się w określonych porach.
Ogólnie patrząc, to coraz więcej narzekających, a jedyne co rośnie, to dziura w budżecie. Na szczęście jest koronawirus. Wszystko można wytłumaczyć pandemią, a drobnoustrój każdą zniewagę przyjmie bez zmrużenia oczu. Epidemia przyspiesza. Szybkość wprowadzania kroków zapobiegających zakażeniom też rośnie, tylko jej składowa realnie uderzająca w rozprzestrzenianie się wirusa oscyluje w okolicach prędkości dźwięku w próżni, czyli dąży do zera.
Na szczęście wszystko idzie zgodnie z planem i ogólnymi założeniami. Uczniowie nie wiedzą, czy za tydzień będą zdalni, hybrydowi, czy normalni, a wf najlepiej wychodzi online. Para, która miała się pobrać wiosną, przesuwa zaślubiny, bo chce mieć wesele jak się patrzy. Ostatni termin zaklepali na ubiegłą sobotę. Rząd wprowadził czerwoną strefę i zabronił. Ekonomicznie będzie, gdy poczekają i zrobią wesele razem z pierwszą komunią dziecka. Chyba że epidemia się przeciągnie. Wtedy mogą połączyć dwa weseliska w jednym. Rodzice razem z dziećmi. Będzie to ubaw po pachy.
Przed nami święto zmarłych. Dla wielu to czas pokazania się i zaprezentowania bardziej rozrośniętych chryzantem i zniczy gorejących jak pochodnie. Władze nawołują, by ograniczyć wizyty na grobach i teraz niejeden zastanawia się, po co pojedzie na cmentarz, skoro mało kto go zobaczy.
Niewielu spędzi ten czas na wspomnieniu najbliższych, którzy przeszli na drugą stronę istnienia. Wypełnią, co nakazuje tradycja i zajmą się swoimi sprawami. Chyba nie o to chodzi w czasie tych świąt. Ich celem jest oderwanie się od życiowej gonitwy i mentalne połączenie ze światem duchowym. Z istnieniem, którego dotknąć i zobaczyć nie można, ale jest ważną częścią nas. Problem w tym, że należałoby się wyciszyć. Zrozumieć że stanowimy jedność z tymi, co byli i jesteśmy po części ich kontynuacją. Ale kto zastanawiałby się nad takimi drobnostkami w tych zwariowanych czasach. Mimo wszystko pomyślmy jednak o tych, którzy odeszli, bo dzięki nim jesteśmy.
Roman Kijanka