– Popełniają zbrodnię na naturze. Kim są, że stali się wyroczniami decydującymi za wszystkich. Decydują o usunięciu zdrowych około 40-letnich drzew i ironicznie zapewniają, że to dla naszego dobra – narzeka mieszkaniec os. Prośbów w Jarosławiu. Podobnych interwencji było więcej. Chodzi o pięć drzew przeznaczonych do usunięcia. Jedna lipa już została wycięta. – Drzewa są chore. Potwierdziła to ekspertyza dendrologiczna. Wstrzymamy się jednak z wycinką do zakończenia sezonu wegetacyjnego – informuje Adam Pikuła, zastępca prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej w Jarosławiu.
Według interweniujących zdecydowano o wycince z powodów nie związanych ze stanem zdrowotnym drzew. – Drzewa liściaste śmiecą. Lipy kwitną. Jest spadź. Są pszczoły. Brudzą samochody. Trzeba więc je usunąć i przetworzyć osiedle w betonową pustynię okraszoną gdzieniegdzie tujami, bo one nie zrzucają liści – tłumaczyli interweniujący wyrażając się dosyć ostro o osobach, które uczestniczyły w podejmowaniu decyzji o wycince. Według nich drzewa są okazem zdrowia. Inne zdanie mieli dendrolodzy orzekając, że lipy są chore. To było podstawą do wydania decyzji o wycięciu. Pod topór poszła jedna z lip. Reszta, jak zapewniają władze spółdzielni, poczeka. Zostaną usunięte późną jesienią. – Burmistrz sadzi. Potem wydaje zgodę i prezes wycina. Trudno się dziwić komuś, kto po pracy przyjeżdża na swoją obsadzoną tujami i zabetonowaną posiadłość. On nie czuje przyrody. Dla niego liczy się dziwnie rozumiany porządek, a nie liście, pszczoły i świergocące ptaki – podsumowywał jeden z interweniujących.
erka